Dokładnie tak to wygląda!

Ale zatrzymajmy się może na chwilę przy jednej dekadzie.
Jest niejaki, dla przykładu pan Zygmunt i jego sąsiad, Stefan K., który codziennie rano, punktualnie o godzinie 10 wchodzi do kolektury i z uporem maniaka kładzie na ladzie 10zł, aby wysłać pięć zakładów Mini Lotka.
W tym czasie wspomniany pan Zyguś, wyciąga z pod kanapy o tej samej godzinie, swoją wełnianą, zieloną skarpetę i wkłada (aby żona i synowa nie widziały) banknot o wartości również 10 złotych.
Po tej wspomnianej dekadzie, czyli dziesięciu latach, skarpeta nieco spuchła, stary Zygmunt odkłada laskę na podłogę, klęka, wyciąga skrzętnie kamuflowaną przez dekadę skarpetę i przez godzinę skrupulatnie liczy swój skarb.
Wychodzi mu trzydzieści sześć tysięcy i pięćset złotych. Ubiera się, wychodzi z domu i Idzie kupić do pobliskiego komisu całkiem przyzwoite sześcioletnie auto. Po drodze spotyka sąsiada, niejakiego Stefana K.
- O, dzień dobry, panie Stefku, dokąd to? - kłania się Zygmunt.
- Jak to dokąd? Totka idę wysłać!
- No, pięknie! A wygrał pan coś w końcu?
- Panie Zygmuncie, jasne! Przedwczoraj miałem trójkę, a pół roku temu nawet czwórkę trafiłem - klasnął zadowolony w dłonie.
- O, proszę! To ile pan wygrał?
- Prawie tysiaka! Poszczęściło się w końcu. Kupiłem sobie w końcu nowy płaszcz na zimę! - Z zadowoleniem wskazuje na ubrany płaszcz. - A pan to gdzie tak biegnie z rana?
- Kupić auto, panie Stefanie!
- Coś takiego? Wygrał pan?
- Nie, nic nie wygrałem, odłożyłem! Do widzenia...
Tak to mniej więcej widzę.
